Pachnący łąką ozór wołowy

"Wymoczyć dobrze świeży ozór, nalać go wodą i odgotować go tak, aby skóra z niego się sciągła, potem nalać świeżą wodą, zasolić, wyszumować, włożyć cebuli, włoszczyzny, korzeni, listek bobkowy i niech się tak gotuje do miękkości; zostawić go w rosole, żeby nie ostygł […]. Ozór pokrajać w skośne plastry i podawać."
Tak zalecała w 1936 roku Maria Śleżańska w swojej książce "Umiem Gotować".
- 1 kg ozory wołowe
- warzywa korzeniowe np. seler, pietruszka, marchewka
- 1 szt. cebula
- 2 szt. liście laurowe
- 5 ziaren ziela angielskiego
- sól
- pieprz
"Wymoczyć dobrze świeży ozór, nalać go wodą i odgotować go tak, aby skóra z niego się sciągła, potem nalać świeżą wodą, zasolić, wyszumować, włożyć cebuli, włoszczyzny, korzeni, listek bobkowy i niech się tak gotuje do miękkości; zostawić go w rosole, żeby nie ostygł […]. Ozór pokrajać w skośne plastry i podawać."
Tak zalecała w 1936 roku Maria Śleżańska w swojej książce "Umiem Gotować".
Tak też trzeba postąpić. Mój ozór gotował się ok 3h. Podałam go z ogórkami kiszonymi. Dobrze pasują tu wyraziste w smaku sosy np. chrzanowy, szczypiorkowy czy musztardowy.
Ozór wołowy to przecudny organ. Trzymałam go w rękach pierwszy raz w życiu i zrobił na nie niesamowite wrażenie. Pachniał świeżą trawą, kwiatami polnymi, całą beskidzką łąką… Takie obrazy miałam przed oczami.
A kiedy go dotknęłam, był niesamowicie delikatny i miał cudownie chropowatą powierzchnię, którą musiał zbierać trawę. Od razu zobaczyłam mojego byczka oczami wyobraźni, jak chasa po łące, jaki jest szczęśliwy i w jakich czystych terenach żyje.
